KOMUNIKACJA,  LIFESTYLE

Słowne „popychacze” i komendant u steru komunikacji

Modelem i sposobem komunikacji, który zapewnia wchodzenie w autentyczne, głębokie związki międzyludzkie jest metoda zwana porozumieniem bez przemocy (nonviolent communication).  Metoda ta wyrasta z przekonania o tym, że istnieje poziom, na którym nie wchodzimy w konflikty – jest to poziom głębokich potrzeb, który jest nam wspólny przez sam fakt bycia człowiekiem. Każdy z nas potrzebuje bowiem bezpieczeństwa, zaufania, wsparcia, bliskości, szczerości, porozumienia, czy chociażby swobody.

[heart_this]

Język – fundament relacji

Język mówiony jest produktem ludzkich pradziejów; pośrednio i w jakimś odcinku czasu przekształcił nas jako osoby i jako gatunek. „Język – powiada Bickerton – spośród całego naszego mentalnego wyposażenia, jest ukryty najgłębiej pod progiem naszej świadomości ,trudno dostępny dla racjonalnych struktur naszego umysłu. Nikt z nas nie jest w stanie przypomnieć sobie okresu, gdy nie znał języka, a jeszcze mniej, jak go opanował. A stało się to wówczas, gdy po raz pierwszy udało się nam ogarnąć i wyrazić myśl”. Kształt naszego życia zależny jest od językowej komunikacji, nie możemy sobie wyobrazić świata bez niej. Jako gatunkowi wytyczyła nam ona sposób wzajemnego oddziaływania na siebie poprzez taki produkt jak kultura. Język i kultura jednoczą nas, ale zarazem dzielą.

R. Leakey, Sztuka mówienia

Brak poczucia bezpieczeństwa, przejęcie steru władzy i językowa demolka otoczenia

Tak jak pisałam we wstępie, poczucie bezpieczeństwa to jedna z podstawowych ludzkich potrzeb. Jeśli nie jest zaspokojona (a u niektórych o to łatwo) prowadzi to do naprawdę mocnych językowych reakcji, które z kolei mogą przekształcić się z czasem w wyuczone schematy zachowań i próby kontroli otoczenia.

Jak to działa? Z pomocą takich czynników składowych jak: temperament, to czy jesteśmy ekstra- czy introwertyczni, ugruntowanych w sposobie wychowania schematów reagowania, w sytuacji utraty poczucia bezpieczeństwa zaczynamy używać specyficznych form językowych.

Muszę wszystkich naprawić!

Osoby z zaburzonym poczuciem bezpieczeństwa na gruncie w/w czynników często przybierają w pewnych sytuacjach postawę: to ja Was wszystkich ocalę, naprawię Was wszystkich, moje metody są dobre więc wszyscy działajcie tak jak mówię – a wtedy wszyscy ocalejemy!

Jak dowódcy wojska, kapitanowie okrętu, lub dowolnie wybrany przywódca reformator z historii … zaczynają wydawać otoczeniu komendy i oczekują ich realizacji.  W wypowiedziach takich „komendantów” przejawia się brak zaufania do rozmówców. Należą do osób, które widzą źdźbło w oku bliźniego, ale nijak nie są w stanie dostrzec belki w swoim. W takich „językowych komendantach” naprawdę silnie zakorzenione jest przekonanie o tym, że to z innymi jest coś nie w porządku i koniecznie trzeba ich naprawić.

Wszystko opiera się na prostym schemacie:

Jakimi zwrotami często posługują się „językowi komendanci”?

  • Dalsza rozmowa nie ma sensu…
  • Porozmawiamy jak zmądrzejesz…
  • Trzeba być kretynem, żeby nie rozumieć…
  • Nie, to TY jesteś w błędzie…
  • Ja mam prawo, to TY postępujesz niewłaściwie…
  • Nie interesuje mnie co myślisz…
  • Nie chcę zbędnych dyskusji, po prostu zrób co mówię!

„Językowi komendanci” a otoczenie

O ile troska o innych jest postawą szlachetną to jednak  traktowanie ludzi  jak marionetki determinuje określone reakcje otoczenia. Nie każdy „komendant” trafi bowiem na sierotkę, która potrzebuje i zaakceptuje narzucony przez osobę z zewnątrz schemat funkcjonowania. Ci, których nie bawią wieczne przepychanki, po prostu odsuną się od takiej osoby. Z „komendantem” bowiem nie ma wygranej. Wygraną jest jedynie nasza kapitulacja. Ta z kolei przychodzi jednym łatwiej, innym trudniej. W niektórych sytuacjach takie podporządkowanie się będzie zasadne, w innych bezsensowne, pełniące funkcję jedynie zaspokojenia czyjegoś „ego”.

Niektórzy nasi bliscy i znajomi uznają to za wygodne i przyjmą postawę  zrzucenia części odpowiedzialności za własne życie na barki własnie takiego samozwańczego dowódcy.

Lojalna postawa nie spotyka się jednak z aprobatą i lepszym traktowaniem podwładnego. Nadal pozostaje on „kretynem” jednak będzie to już kretyn na specjalnych łaskach.

  • To przez ciebie,
  • to twoja wina,
  • nie ja jestem winny, tylko twoja bezmyślność,
  • to ty się wykazałeś / wykazałaś ignorancją …

… to prawdopodobne schematy reakcji na nieudane próby posłuszeństwa osób próbujących podporządkować się „komendantowi”.

Machina puszczona  w ruch

Kiedy „komendant” czuje, że musi coś zrobić, by wywrzeć wpływ na sytuację, uruchamia słowny schemat działania. Brak reakcji nie jest tu rozwiązaniem ponieważ samozwańcza władza nie musi być uznana by uważać się za jedyną i słuszną – władzę. Schemat będzie inicjowany dopóty dopóki nie spotka się z jakąkolwiek reakcją pozwalającą na dalszą realizację konkretnych nurtów wypracowanego scenariusza. Słowa straszące, ośmieszające, deprecjonujące mogą nadawać dynamiki sytuacji, nie rzadko jednak tej negatywnej i destrukcyjnej.

Wpływ na relacje

Prowadzą do efektywnych rozwiązań jednak nie zawsze po myśli „komendanta”. Produkują wrogów, fałszywych przyjaciół, którzy dla świętego spokoju akceptują narzucony reżim budując własne życie i prawdziwe przekonania w podziemiu. Produkują też sieroty, które całkowicie zawierzają komendantowi w słyszane słowa, narzucane prawdy i to, że są … „kretynami”. Pytanie, dla kogo ten reżim jest bardziej krzywdzący. Prawdopodobieństwo, że otrzymamy to, czego pragniemy używając „słownych popychaczy”, zmniejsza się przecież wprost proporcjonalnie do ilości ich użycia.

podpis pod notką