
Publikacja jawnych materiałów sponsorowanych czy reklama natywna?
Każdy bloger, w chwili, w której statystyki bloga stają się coraz bardziej zadowalające, musi podjąć decyzję o rodzaju współpracy, jaką będzie nawiązywał z firmami zewnętrznymi. Choć jest ich wiele, podobnie jak metod zarabiania na blogu, przedstawię Wam te, które blogerzy wybierają najczęściej. Wytłumaczę też pokrótce, czemu niektórych należałoby unikać.
Chłopaki wyprawieni do kolegów. Dzisiejszego popołudnia mam więc chwilę, żeby poruszyć ten dość obszerny temat, o który często mnie pytacie. Wpis zawierał będzie kilka przydatnych informacji tłumaczących czym są możliwości przedstawione przeze mnie w tytule wpisu. Jednak zawierać też będzie moją opinię, którą możecie się zasugerować, lub całkowicie zignorować przy wyborze własnych metod współpracy z innymi blogerami lub firmami.
Materiały sponsorowane a reklama natywna
Na pewno wielu z Was często spotyka się z adnotacją „materiał/artykuł sponsorowany” nad lub pod treścią wpisu na dowolnym portalu, czy blogu. Jest to najłatwiejszy sposób zarobku na publikowanych treściach, a zarazem rodzaj jawnej reklamy. Polega to na publikacji treści promujących konkretną firmę lub produkt w prasie lub serwisie internetowym. Korzystają z niego Ci blogerzy, których statystyki pozwalają na określenie korzystnej ceny za umieszczenie na swojej stronie internetowej tego rodzaju treści.
Nie ukrywajmy bowiem, że stawki za artykuły sponsorowane proponowane nieco mniej popularnym blogerom wahają się od 100 do 150 zł za artykuł, a nie są to duże pieniądze. Taka treść zmienia bowiem nastawienie czytelnika do danego bloga. O ile inny bloger zrozumie i przyklaśnie tego rodzaju małemu sukcesowi, to zwykły czytelnik zagubiony w sieci, który szuka po prostu ciekawych treści na konkretny temat może mocno zniechęcić się do witryny naszpikowanej „sponsoringiem”.
Wybór nie jest więc moim zdaniem oczywisty. Wybieramy to jak będą nas kojarzyć nasi czytelnicy. Jesteśmy pasjonatami, czy idziemy w kierunku masowego publikowania za pieniądze artykułów, usług i marek, których tak naprawdę nawet nie znamy?
Idźmy dalej. Częstym celem publikacji materiałów sponsorowanych jest nie tylko sama reklama ale poprawa wizerunku konkretnej firmy. Jeśli coś idzie nie do końca tak jak iść powinno, artykuł sponsorowany wydaje mi się najprostszym rozwiązaniem. Płacisz – masz. Takie artykuły często zawierają: logotypy, grafiki związane z firmą, linki sponsorowane. Niektóre z nich w sposób wyjątkowo nachalny nakłaniają do zapoznania się z ofertą danej firmy, sugerują i wychwalają konkretną markę, lub produkt.
Jak podchodzicie do takich treści? Ja mam mieszane uczucia. Statystyki pokazują, że nie ja jedyna. Dowodem jest na to wiele stron, które blokują dostęp do swoich treści użytkownikom AdBlocka. Co w konsekwencji oznacza, że tych użytkowników jest bardzo dużo.
Inne, lepsze, za które zapłacimy więcej przybierają formę kamuflażu.
Reklama natywna (native advertising)
Lepsze i droższe materiały mogą przybierać różną formę: od recenzji, artykułu eksperckiego przez poradnik, wywiad, lub storytelling. W takim artykule przedstawiany jest problem lub historia, a reklamowanie sponsorowanych treści odbywa się na zasadzie złotego środka, który ma nas w konkretnej sytuacji poratować, ma nam pomóc, sprawi, że nasze życie będzie lepsze lub po prostu fajniejsze.
Może to być wzmianka wraz z krótką charakterystyką i odnośnikiem do strony zewnętrznej, wypowiedź eksperta reprezentującego konkretną firmę, a nawet cały wywiad z takim właśnie ekspertem. W storytelling ciekawe jest to, że pojawiają się w niej wypowiedzi różnych osób, które budują w nas zaufanie i dopiero w ten sposób skłaniają do skorzystania z konkretnych usług, czy produktów.
Co bowiem dla reklamy jest charakterystyczne to finalne wezwanie do jakiejś akcji. Możemy sobie opowiadać o wakacjach, o bolących stawach, o szczęściu w życiu lub problemach takich jak zaparcia. Reklama będzie się kończyła tym, że zasugeruje nam konkretny wybór – czy to w formie językowej, czy obrazkowej.
Każda reklama wzywa do akcji i sugeruje konkretny wybór (marki, produktu, usług danej firmy).
Choć niewielu z nas zdaje sobie z tego sprawę, masa wpisów nieco bardziej popularnych blogerów, filmów na YouTube (np. testów kosmetyków, czy coraz bardziej popularnych houli zakupowych) bazuje właśnie na tego rodzaju współpracy.
Native advertising, czyli reklama natywna jest złotym środkiem zadowalającym i blogerów i klientów, którzy tej reklamy potrzebują. Choć jej historia sięga 60 lat wstecz, w Polsce aktywnie korzystamy z niej dopiero od niecałych 5 lat. Dopasowana do treści publikowanych na portalu internetowym, lub blogu nie jest nachalna dla odbiorcy, a jednak nadal pozostaje reklamą. Reklama natywna wiąże się z najczęściej wykorzystywanym na portalach internetowych content marketingiem, który stanowi dwa w jednym: wysokiej jakości, unikalną i przydatną treść i promocję marki lub produktu / usługi. Reklamą natywną może być też seria zdjęć, film lub info grafika, która stanowiąc źródło wiedzy „o czymś”, opowiedzianą historię, przy okazji sugeruje promowane treści. np.
- seria dobrych przepisów na ciasto z bakaliami z załączonym zdjęciem (na zdjęciu bakalie konkretnej firmy),
- wywiad z nauczycielem języka obcego o najskuteczniejszych metodach nauczania dzieci najmłodszych ze wzmianką i/lub zdjęciem z zajęć w konkretnej szkole języków obcych,
- przewodnik po rodzajach herbat/ kaw, a w dolnym rogu, lub konkretnym rodzaju herbaty przedstawienie na zdjęciu lub grafice opakowania konkretnej marki,
- wyniki badań przeprowadzonych przez konkretny portal, lub firmę publikowane w formie artykułu lub infografik na innych stronach internetowych.
Przykładów można wymieniać wiele.
Nachalna reklama, reklama wprost i wszystko co chociażby pachnie reklamą w dużej mierze skazane jest na porażkę lub osłabia sympatię odbiorców. Choć jest to prosty sposób „na start” pomocny chociażby w budowaniu bazy przydatnych linków, na dłuższą metę (moim zdaniem) nie powinien być stosowany.

