
Czy internet to zło?
Ostatnio usłyszałam od bardzo religijnej osoby (nie sprawdzałam czy równie wierzącej co religijnej), że internet to diabelskie narzędzie. I choć negatywnych skutków związanych z uzależnieniem od komputera, smartfona i internetu przychodzi mi na myśl naprawdę wiele, to stwierdzenie o tym, że internet jest czymś szatańskim wydaje mi się wylewaniem dziecka z kąpielą. Na początku dodam jednak, że ten post nie da Ci odpowiedzi na pytanie postawione w tytule.
W 1 liście do Koryntian czytamy:
Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi pożytek. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie dam się zniewolić.
Przez internet możemy pomagać materialnie i niematerialnie, łączyć, zarabiać, czytać, pisać, uczyć się, kontaktować z ludźmi z drugiej strony globu. W internecie możemy ewangelizować, słuchać chrześcijańskiej muzyki, a także tej niechrześcijańskiej ale po prostu budującej, wpływającej pozytywnie na naszą psychikę.
Od czego zależy więc to czy internet jest zły?
Czy kojarzysz ten fragment Biblii, w którym czytamy:
Nie to, co wchodzi w usta, pokala człowieka; ale co wychodzi z ust, to pokala człowieka. (…) Albowiem z serca wychodzą złe myśli, mężobójstwa, cudzołóstwa, wszeteczeństwa, złodziejstwa, fałszywe świadectwa, bluźnierstwa.
Tak, to Ewangelia wg. św. Mateusza. Zaskoczeni? No tak, bo jak to jest, że z jednego serca wychodzi to co dobre i to co złe? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie, musielibyśmy cofnąć się do Księgi Rodzaju i pierwszego niekorzystnego dla siebie wyboru, którego postanowił dokonać człowiek obdarzony wolną wolą.
Nie wiem jak wy, ale ciągle mam wrażenie, że my ludzie lubimy przerzucać własne zaniedbania i złe uczynki na coś z zewnątrz. Tymczasem to co jest na zewnątrz nie ma nad nami władzy dopóki nie damy temu czemuś nami zawładnąć. Prawdziwą władzę nad naszymi decyzjami mamy my sami i z mocą Bożą możemy kształtować naszą wolną wolę postępując tak jak Duch Święty podpowiada nam w naszym sercu. Możemy też oddać to serce własnej intuicji i sami decydować o tym co dobre i co złe.
Możemy sami lub z pomocą innego człowieka zadecydować o całej liście rzeczy złych i dobrych. Skończymy prawdopodobnie w miejscu, w którym złe będzie spożywanie pewnych potraw, nie święcenie konkretnego dnia w tygodniu, który jako święty wyznaczył jeszcze jakiś tam z rzędu człowiek posiadający w danej chwili potrzebny do tego autorytet. Skończymy prawdopodobnie w miejscu, w którym zła i zagrożeń upatrywać będziemy we wszystkim co na zewnątrz poza nami, jednocześnie sami dopuszczając się zła tj. pycha, ocenianie czy potępianie drugiego człowieka, hipokryzja.
Kiedy uzmysłowisz sobie, że cała ta odpowiedzialność postępowania właściwie ciąży jedynie na Tobie dochodzisz do wniosku, że wcale Ci się to nie podoba. Czy nie łatwiej byłoby tę odpowiedzialność zrzucić na szatana, albo przynajmniej na jakąś grupę społeczną, zjawisko kulturowe, które może Ci zagrażać? A no łatwiej. I dlatego my ludzie robimy to nieustannie. Niektórzy, Ci z przebłyskami pokory zaczynają to dostrzegać i powoli pracować nad sobą włączając w to modlitwę.
Jak to jest więc z tym internetem? Widzisz artykuł, mema, filmik ośmieszający grupę społeczną, partię polityczną lub jej wyborców, pewien lifestyle i masz wybór. Udostępniasz to dalej na swoim profilu w mediach społecznościowych … lub myślisz swoje i żyjesz dalej nie robiąc nic. Którą opcję wybierasz?
Powiesz sobie – przecież mam prawo to udostępnić, bo to jest racja, za mną stoi Bóg (bo jestem wierzący), więc udostępnię to wszystkim i dodam jeszcze siarczysty komentarz, żeby dać ludziom do myślenia, że są w błędzie i postępują źle. Jak dobrze zawieje to może uda mi się zbawić całą ludzkość, albo jak zawieje słabiej to chociaż tę część ludzkości, do której mam dostęp tym postem. Wtedy wszyscy będą myśleć tak samo jak ja, będziemy podobni, będzie nam tak miło …
Jaki efekt osiągasz? Pod postem część osób zgadza się z Tobą, część oprócz zgadzania się z Twoim stanowiskiem zaczyna wytykać tę część ludzi, która myśli inaczej, kolejna część myśli inaczej i albo się nie odzywa odsuwając się od Boga albo pisze coś w odwecie tym z przeciwnej grupy.
A teraz list do Efezjan:
Niech nie wychodzi z waszych ust żadna mowa szkodliwa, lecz tylko budująca, zależnie od potrzeby, by wyświadczała dobro słuchającym
I znów Ewangelia św. Mateusza:
Gdy brat twój zgrzeszy , idź i upomnij go w cztery oczy. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata.
Czy za pomocą internetu możesz zbawić wszystkich na siłę? Udostępniając treści ośmieszające kogokolwiek, potępiające kogokolwiek, dzielące ludzi jedyne co osiągniesz to kolejne podziały.
A może mógłbyś zarazić się jakimś szczepem zła widząc niestosowne treści? Jeśli Cię zainteresują i wciągną (plotki, pornografia, życie na tablicy fejsa zamiast w realu etc.) to oczywiście tak – jednak ostateczna decyzja należy do Ciebie.
Jedno jest pewne. Możesz stracić mnóstwo swojego czasu. Tego czasu, który mógłbyś poświęcić na coś innego.
W zamian – podziel się w sieci efektami swojej pracy, zainspiruj kogoś o podobnej pasji, podziel się wiedzą z dziedziny, w której jesteś ekspertem, lub w której masz doświadczenie, udostępnij ciekawy film, muzykę … Rozumiesz co mam na myśli?
Zawsze byłam zdania, że nie da się inaczej przyciągnąć ludzi do dobra niż pokazując dobro i dzieląc się tylko dobrem. Bo po owocach ich poznacie. Staraj się traktować swoje zachowanie w sieci jak wizytówkę tego w co wierzysz uzmysławiając sobie, że jeśli potępiasz – wykluczasz a nie otwierasz furtkę do zmiany na lepsze.
Jezus nie postawił wokół siebie murka, na którym wywiesił tabliczkę: wstęp tylko dla myślących podobnie! Usiadł na uboczu, na polu, jawnie, nie schował się za drugą stroną monitora, usiadł wśród celników, prostytutek i grzeszników, z którymi nikt nie chciał mieć nic wspólnego.
Co zrobił później? Wytykał palcami i tworzył podzbiory zgromadzonych według ich grzechów, przewinień, światopoglądu i stylu życia? Nie. Zostali przy Nim wszyscy i poszło za Nim wielu. Podobnie Ty staraj się nie dzielić ludzi by każdy nawet będąc w błędzie nie czuł, że od Jezusa odgradza go jakaś ściana przekonań. Na zburzenie tej ściany jeszcze przyjdzie czas, ale to już zostaw osobistej relacji tej osoby z samym Bogiem. On zrobi to najlepiej.
Internet może być zły tak samo jak dobry, podobnie jak muchomor, widelec, spray do graffiti i w końcu … nasza własna mowa. Wszystko zależy od sposobu ich wykorzystania.


Jeden Komentarz
Andrzej
Cześć Dominika!
Mam na imię Andrzej. Zajrzałem na Twoją stronę zupełnie przypadkowo: po prostu zbierając materiały do pewnego opracowania. Przeczytałem kilka Twoich tekstów, spojrzałem na Twoje zdjęcia. W rezultacie tych odwiedzin mam propozycję: umów się ze mną na swoiste potyczki językowe. Mam zastrzeżenia i wątpliwości odnośnie wielu fragmentów z różnych miejsc Twojej strony i chciałbym je z Tobą omówić, tzn. „opisać”.
W temacie Twoich zdjęć pojawiło się u mnie jedno dominujące wrażenie; są wspaniałe!
Serdeczne pozdrowienia z mojej bajki.